niedziela, 11 października 2015

Dromadery

Nieziemsko polubiłam dromadery! Nie przepuszczę żadnej zbliżającej się okazji, by jakiegoś pogłaskać, bądź wyruszyć na jego grzbiecie. Samo wejście na camela to nie lada atrakcja, która często przysparza wiele radości. Nie ukrywam, że jako początkująca na początku mocno ściskałam uchwyt z przodu wielbłąda, ale kilka minut wystarczyło i już swobodnie wczułam się w charakterystyczne ruchy tego pięknego zwierzęcia. Nasza karawana składała się z pięciu wielbłądów, prowadził Atlas, następnie Jackie Chan, Godzilla, nasz Moo-Moo i na końcu uroczy Zachari. Jazda na camelach to moim zdaniem ważny punkt wizyty w krajach północno-afrykańskich, mimo, że początkowo czułam lekką niepewność, później delektowałam się przyjemną podróżą. Pan, który prowadził karawanę, miał ogromne poczucie humoru i niejednokrotnie popędzał wielbłądy, by zaczęły galopować. Gdy poprosiłam go o zrobienie nam zdjęcia, pomachał nam i udał, że ucieka z aparatem za pobliskie palmy. Trzeba przyznać, że humor mu dopisywał, dzięki czemu wycieczka okazała się także świetną zabawą. Co ważne, pan poprowadził karawanę po specjalnie przygotowanym piaszczystym terenie, przypominającym półpustynię, znajdującym się niedaleko posiadłości królewskiej, a ostatecznie prowadzącym do pięknego dorzecza rzeki Sus. Jeżeli ktoś ma obawy, że jest to krótka 10-minutowa przejażdżka, to wyjaśniam, że biuro bardzo się postarało. Jazda dromaderami trwała prawie dwie godziny i zakończyła się poczęstunkiem herbatą i ciasteczkami marokańskimi. Wycieczka, której koszt to 250MAD (około 110zł) została zorganizowana przez biuro New Approach Holidays i zdecydowanie warta jest polecenia.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz